piątek, 21 czerwca 2013

5. Pierwsze koty za płoty.

    Miałam na sobie kremową sukienkę. Orkiestra grała szybką piosenkę. Siedziałam przy stole, gdy ktoś nagle wywołał moje imię. Podniosłam wzrok.
    - Zatańczysz?
    - Jasne.
    Udaliśmy się na parkiet. Wszędzie było pełno ludzi, ale teraz liczyliśmy się tylko my. Był świetnym tancerzem. Moja sukienka wirowała wokół mnie. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Byłam w siódmym niebie. Muzyka zmieniła się na bardziej subtelną. Delikatnym gestem przysunął mnie bliżej siebie. Objął mnie w pasie. Nasze spojrzenia się spotkały. Jego twarz była coraz bliżej mojej. W tej samej chwili w sali rozległ się alarm.
    Otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik. Tak jak myślałam. Zawsze gdy muszę wstać wcześnie najlepiej mi się śpi. I śni. Dlaczego marzenia senne zawsze muszą mnie odwiedzać dopiero nad ranem?
    Przeciągnęłam się na łóżku, emitując przy tym bliżej nieokreślone dźwięki. Przymknęłam jeszcze na chwilę oczy.
    - Myślałam, że jakiś kot wszedł do pokoju. Wstawaj - powiedziała Justyna, jednocześnie zdejmując ze mnie kołdrę.
    - Bardzo śmieszne.
    Z wielkimi problemami, ale wywlekłam się z łóżka. Cały czas myślałam o moim śnie. Byłam ciekawa, jakby się skończył. Jednak bardziej zastanawiałam się postąpiłabym,  gdyby się ziścił.
    Po chłodnym prysznicu, który naprawdę dobrze mi zrobił, udałam się na śniadanie. Na piętrze panowała błoga cisza. Skoczkowie jeszcze spali.
    Zaczęliśmy pakować sprzęt do autokaru. Stałam przy wejściu do pojazdu, gdy ktoś zaczął mnie nawoływać. Uniosłam głowę i spojrzałam na hotel. Zobaczyłam Krzyśka wychylającego się przez okno. Miejsce przy nim próbował zająć Dawid. Pomachałam w ich kierunku.
    - A wy co chłopaki?
    - Chciałem ci życzyć powodzenia - krzyknął Krzyś.
    - Chcieliśmy - poprawił go blondyn.
    - Tak, chcieliśmy.
    - Dziękuję wam bardzo, ale teraz...
    - Hej, chciałabym przypomnieć, że nie tylko Ania dzisiaj startuje - przerwała mi Paulina.
    - Oj wiemy. Za was też trzymamy kciuki.
    - Dzięki, za łaskę - odpowiedziała im i weszła do autokaru. Reszta ekipy ryknęła śmiechem.
    - Dobra. Zamykajcie to okno, bo się przeziębicie - zawołałam do chłopaków na odchodne.
    - Spokojnie, twarde z nas chłopaki - zaśmiał się Dawid.
    - Trzymaj się Anka!
    - Do zobaczenia później!
    Pomachałam im i zajęłam miejsce w autokarze.
    Na miejscu było już mnóstwo zawodniczek. Norweżki jak zwykle trzymały się razem i raczej stroniły od innych. Na początku wszystkie odbyłyśmy biegi treningowe. Pogoda była wspaniała. Przy trasie pojawiały się pierwsze grupy kibiców. Bardzo duży odsetek stanowili oczywiście Polacy.
    Gdy rozpoczęły się eliminacje, zaczęłam się lekko denerwować. Justyna miała jak zwykle w takich momentach kamienną twarz. „Rutyniara.“ Reszta dziewczyn udała się już na linię startu. Wyruszały szybciej niż my. Nie mogłam się na niczym skupić. Myśli biegały mi jak szalone.
    - Nie denerwuj się - powiedział nagle cichym tonem Grzesiek. Spojrzałam w jego stronę. Razem
z trenerem uważnie mi się przyglądali. Pan Marek wyglądał na strapionego, ale jak zwykle nic się nie odzywał. Wydaję mi się, że on stresuję się moimi startami jeszcze bardziej niż ja. Oczywiście o ile to możliwe.
    - Co? Ja? Nie - odpowiedziałam niepewnym głosem.
    - Spokojnie, będzie wszystko dobrze.
    Nienawidziłam takich gadek. Wbrew pozorom wcale to nie pomagało.
    - Wiem - ucięłam krótko.
    Kilkadziesiąt minut później byłam już przy mecie. Pomimo, że klasyk to nie jest mój ulubiony styl, to całkiem nieźle mi poszło. Teraz czekałam, aż dobiegnie reszta zawodniczek. Miałam duże szanse na zakwalifikowanie się do ćwierćfinałów. Reszta Polek zaczęła się już przebierać i pakować. Dla nich sprint już się zakończył.
    W końcu wszystko było już jasne.
    - Ostatecznie zajęłaś 22. miejsce. Pobiegniesz razem z Justyną w 4. ćwierćfinale - ze stoickim spokojem poinformował mnie trener Marek. Przekazał mi nazwiska pozostałych dziewczyn, które przydzielono do naszego biegu i znów zniknął. Zaczęłam się śmiać. W chwilach, kiedy schodzi ze mnie stres, łapie mnie głupawka. Plan minimum został osiągnięty. Pierwszy bieg za mną. Mogłam trochę odsapnąć.
    Mój bieg wygrała Justyna. Oczywiście nikogo to nie zdziwiło. Ja dobiegłam jako piąta. I tak bardzo się cieszyłam. Nie liczyłam nawet na występ w ćwierćfinale.
    Przebrałam się i przygotowałam do powrotu do hotelu. Jednak na razie nigdzie się nie wybierałam. Razem z resztą kadry czekaliśmy na biegi z udziałem Justyny. Przed biegiem zajęliśmy miejsca tuż za linią mety. Przed nami stał ekran na którym widzieliśmy jak zawodniczki ustawiają się na starcie. Wzięliśmy ze sobą flagę Polski. Oczyma wyobraźni widziałam już jak zakładam ją na ramiona naszej Królowej Nart. Nikt z nas nie miał wątpliwości kto wygra ten bieg. Strasznie się denerwowałam. „Justyna, wszystkie twoje nerwy biorę na siebie.“ Wystartowały. Wszyscy spoglądaliśmy na ekran, mocno ściskając kciuki. Polscy i norwescy sympatycy biegów przekrzykiwali się nawzajem. Nagle stało się coś czego absolutnie nikt się nie spodziewał. Zamarliśmy. „Niemożliwe. Przecież to się nie mogło stać naprawdę.“ Tyle przygotowań. Tyle nadziei. Jeden mały upadek na początku trasy i wszystko to nie ma już znaczenia. Złożyliśmy i schowaliśmy flagę. Nikt się nie odzywał. Poczułam ogromną bezsilność. Bezsilność wobec losu. Parszywe przeznaczenie niczym w tragedii antycznej. To była jedna z tych chwil, gdy wierzyłam, że można cofnąć czas.

    Na obiedzie wszyscy zajęli te same miejsca co dnia poprzedniego. Tym razem to ja byłam pierwsza przy naszym stoliku. Cały czas myślałam o tym co stało się na trasie i o naszym milczącym powrocie do domu. Nie dotyczyło mnie to bezpośrednio, jednak nie dawało mi to spokoju.
    W tym samym momencie przyszli skoczkowie.
    - I jak wrażenia po pierwszym biegu? - zapytał Stefan.
    - Mieszane - odpowiedziałam.
    - Czemu? Według mnie bardzo dobrze ci poszło. Może ćwierćfinał to nie jest szczyt marzeń, ale jak na pierwszy raz to chyba całkiem nieźle - do rozmowy włączył się Krzysiek.
    - Jasne. Nie liczyłam nawet na to. Jestem mega zadowolona ze swojego występu. Jednak myślałam, ba byłam wręcz pewna, że dzisiaj na podium stanie Justyna.
    - A, o to chodzi. Słuchaj, nie możesz tego tak roztrząsać. Taki jest sport. Po prostu tak już jest.
    - Wiem, ale...
    - Ciii... Jedz - przerwał wskazując na moje nietknięte jeszcze jedzenie.
    Oczywiście miał rację. Pewne rzeczy dochodzą do nas, dopiero wtedy gdy ktoś wypowie je głośno.
    Po posiłku chciałam jak najszybciej udać się do pokoju, aby odpocząć przed wieczornym treningiem. Biegłam po schodach, gdy nagle potknęłam się na jednym z nich.
    - Nic ci się nie stało? - zapytał stojący nade mną Maciek. Wyglądał na zaniepokojonego. Podał mi rękę, abym mogła bezpiecznie wstać.
    - Na szczęście nie - odpowiedziałam, podnosząc się. - Co za dzień same upadki.
    - No fakt. Ania na pewno nic ci nie jest? - zatroskanie nie znikało z jego twarzy.
    - Spokojnie. Jestem cała, serio. - Zaczęłam się śmiać. Dziwna reakcja organizmu na podwyższoną adrenalinę spowodowaną wszelakimi upadkami. Efekt spotęgowała poważna mina bruneta. - Tylko nikomu nie mów, że ze mnie taka niezdara.
    - Dobra. Obiecuję, że nie pisnę ani słowa. Tak na marginesie to gratuluję całkiem udanego debiutu
w mistrzostwach.
    - Jak to mówią- pierwsze koty za płoty. Dziękuję ci bardzo.
    - Nie ma sprawy - również zaczął się śmiać. Każde z nas zniknęło w swoim pokoju.

    Wieczorem jak zwykle udałam się na jogging. Okolica była naprawdę malownicza. Gdy wróciłam do hotelu było już całkiem ciemno. Na fotelach w przedsionku, siedzieli skoczkowie. Rozmawiali i śmiali się przy herbacie.
    - No proszę. Takim to dobrze.
    - Zapraszamy. Miejsce się znajdzie i dla ciebie - powiedział Piotrek wskazując wolny fotel.
    - Przyniosę ci herbaty - zaproponował Stefan
    - Nie trzeba - odparłam, ale już go nie było.
    Miło spędziliśmy czas na luźnych pogawędkach. Śmiechu było co niemiara, ale z nimi zawsze tak jest. Zamyśliłam się na chwilę. Mój wzrok utkwił w jednym punkcie. Przypomniałam sobie mój dzisiejszy sen. Do świata żywych przywrócił mnie głos Krzyśka.
    - Co mi się tak przyglądasz? - zapytał, śmiejąc się równocześnie.
    - Zamyśliłam się po prostu - odpowiedziałam. - Wiesz co? Śniłeś mi się dzisiaj...

9 komentarzy:

  1. A z czyjej perspektywy piszesz? I w sumie skąd ten pomysł? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to z perspektywy wymyślonej przeze mnie bohaterki. Ania jest młodą obiecującą polską narciarką. ;)
      Pomysł, hmmm... Jestem osobą o bardzo bujnej wyobraźni i czasem wymyślam różne dziwne rzeczy. Najczęściej są to różnego rodzaju wyimaginowane historie. Szczerze się przyznam , że ta powstawała w mojej głowie dużo wcześniej niż pojawił się pierwszy post na tym blogu. W międzyczasie natknęłam się na kilka internetowych opowiadań. Stwierdziłam, że mogłabym również spróbować. Tak w ramach sprawdzenia samej siebie.
      Co się tyczy samego tematu. Wybrałam 'fanfiction', bo stwierdziłam, że jest dobre na początek. Z resztą chyba łatwiejsze w odbiorze, bo większość zna już bohaterów.

      Usuń
  2. No właśnie mnóstwo dialogów, troszkę zabrakło opisów, ale tylko troszkę moim zdaniem. :)
    Całość oczywiście bardzo ładna, aczkolwiek coś mi zabrakło w tym rozdziale. Miło, że wplatasz Stefana, moim zdaniem jest on najmniej docenianym skoczkiem w naszej reprezentacji :)

    Pozdrawiam i weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście bardzo lubię książki w których jest dużo dialogów, dlatego pewnie podświadomie sama tak piszę.
      Skoczkowie muszą być wszyscy. Nie wolno rozdzielać drużyny ;)

      Dziękuję, pozdrawiam ;D

      Usuń
  3. Dialogi - uwielbiam gdy są one w dość dużej ilości. To jest według mnie właśnie lepsze,niż opisywanie, że np. Chłopcy rozmawiali o tym, kto nie zda i nagle tamten coś tam bla bla bla XDDD
    Ten rozdział faktycznie zawiera mało opisów, ale jest całkiem dobry. Czekam na następny. :)
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne opowiadanie, liczę na więcej. Zapraszam do siebie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa! Imię Stefan mnie prześladuje! Ale opowiadanie śliczne, masz prawdziwy dar do pisania. Ja tam jednak lubię opisy, ale nie na 2 strony, jak np. w "Chłopach" -_-

    Skom? http://kawiarenka-balladyny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się "styl" w jakim piszesz te opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Moja sukienka wirowała wokół mnie. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. " powtórzenia :) Nie musisz pisać "moja sukienka", wiadomo byłoby, że chodzi o ubiór bohaterki.

    "Myśli biegały mi jak szalone." tak nieestetycznie wygląda to zdanie. Proponowałabym lekką zmianę, "Moje myśli biegały niczym szalone" ?

    No tym razem do opowiadania doszło coś więcej. Więcej emocji głownej bohaterki, które świetnie udało Ci się przekazać. Poczułam jej chwilowe zagubienie i niepewność. Smutek. Naprawdę jesteś w tym dobra. Wiesz ile umiejętności wymaga by czytelnik poczuł emocje postaci? I powiem jeszcze coś. Przy moich ocenach nie owijam w bawełnę. Kiedy coś mi się nie podoba, nie kryję się z tym. Może ubieram to w łagodne słowa, ale jednak... Nie myśl, że piszę to wszystko by zrobiło Ci się miło :) Piszę to, bo właśnie taka jest prawda :)

    xwelcome-to-my-circusx.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie opinie.
Odpowiadam tutaj na większość waszych komentarzy.