niedziela, 30 czerwca 2013

6. Rozmowy niekontrolowane.

    Sobota obfitowała w rozczarowania. Los jakby chciał sobie z nas zakpić. Najpierw kolejny pech Justyny. Po czwartkowym upadku, w sobotę przegrała z bandą Norweżek. One cztery przeciwko jej jednej na czele biegu. To nie mogło się skończyć inaczej. W rezultacie razem z trenerem mają dość podłe nastroje. Oliwy do ognia dolewają jak zwykle media. Czasem zapominają o pewnych granicach. Zrobią wszystko dla przygotowania dobrego materiału. Trener Wierietelny zadecydował, że Justyna nie wystartuje we wtorkowym biegu. Nie za bardzo spodobał jej się ten pomysł. No cóż, oni rzadko kiedy się ze sobą zgadzają. Jednak wszędzie już głośno o rzekomym konflikcie. I czemu to ma służyć?
    W sobotę trzymaliśmy kciuki też za naszych skoczków. Niestety zamiast szału radości jest Kamil niemrawo błąkający się po hotelu. Nienawidzę takich sytuacji. Nie wiadomo wtedy co zrobić. Współczuć, porozmawiać na inne tematy, czy po prostu zostawić w spokoju. Nie jestem w tym dobra. Na nieszczęście widziałam wywiad ambitnego reportera TVP z Kamilem. Zaraz po takim konkursie, prośba o skomentowanie ostatniego skoku jest raczej nie na miejscu. Ale co tam, lepiej powiedzieć, że medal miał już prawie w kieszeni, przecież to tylko skoczek. Kto takich ludzi wysyła na mistrzostwa? Podziwiam Kamila, że nie zakończył tego żenującego przedstawienia w bardziej brutalny sposób.
    Dlatego niedziela zastała nas w niezbyt wesołych nastrojach. Na trasie odbywał się sprint drużynowy, dlatego nie mogliśmy odbyć treningu. Po raz pierwszy tego żałowałam. Tak mogłabym uciec od tej podłej sytuacji. Rozładować te emocje na czymś innym.
    Pogoda sprzyjała, dlatego skoczkowie złożyli mi ofertę nie do odrzucenia - wspólny spacer po okolicy. Kamil postanowił zostać.
    - Ania, wiesz, że idziesz z nami jako jedyna kobieta? - zapytał z rozbawieniem Piotrek.
    - Zabrzmiało to dość dziwnie. Mam się bać?
    - Ja tam nie wiem. Z nami nigdy nic nie wiadomo.
    - Dobrze, że jestem ubezpieczona - zaśmiałam się.
    Szliśmy sobie powolutku, co chwilę robiąc przerwę na zdjęcia. Rozmawialiśmy, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, o wszystkim i o niczym. Na pewno nie wracaliśmy do dnia poprzedniego.
    - Wiesz, że mam taką samą czapkę? - zapytał nagle Dawid.
    - Fajnie - odpowiedziałam. - A teraz ta chwila konsternacji. Ja noszę męską, czy ty damską.
    - Ja mam podobną, czyli jest 2 do 1 - wtrącił się Krzysiek.
    - Z sympatii do ciebie, możemy jednak stwierdzić, że jest bez ograniczeń płciowych.
    - Jestem ci, to znaczy wam, dozgonnie wdzięczna. Od dziś będą nosić tą czapkę z należytym honorem. Swoją drogą już widzę ten napis na sklepie- „Tylko u nas czapki bez ograniczeń płciowych.“
    - Call me genius.
    Po drodze spotykaliśmy kibiców. Wszyscy byli bardzo mili. Witali się z nami, rozmawiali, życzyli powodzenia w startach. Co niektórzy widząc, że jesteśmy z Polski, pytali chłopaków o Adama Małysza. Przy okazji dowiedziałam się, że ma  wkrótce do nas przylecieć. Może jego obecność przyniesie nam szczęście.
    W międzyczasie tematem rozmów stała się piłka nożna. Uściślając najbliższy mecz między Barcą a Realem. Wykłócali się, kto ma większe szanse na zwycięstwo. Próbowali wciągnąć w to nawet mnie, ale nie należałam do zagorzałych fanów zagranicznej piłki nożnej. Myślałam, że zabiją mnie wzrokiem, gdy oznajmiłam, że jest mi to obojętne kto wygra. „Przecież Barca to najlepszych klub wszech czasów.“ „Real z Mourinho nie ma sobie równych.“ „Nie mów, że stawiasz na bandę Cristiano.“ Trudno było im zrozumieć, że nie przepadam za futbolem. Owszem, od czasu do czasu mogłam obejrzeć jakiś mecz, ale nie kibicowałam żadnej z drużyn. W końcu wspólnie stwierdzili, że czy tego chcę czy nie będę musiała obejrzeć z nimi ten mecz. Mam się przekonać jak wygląda prawdziwa gra.
    - Ania, a skąd ty właściwie pochodzisz? - zapytał Dawid.
    - Z Torunia - odpowiedziałam.
    - Ale ja się pytam na poważnie.
    - A ja ci odpowiadam.
    Wyglądał na dość zmieszanego.
    - To jak ty się znalazłaś w Zakopanem? I dlaczego biegi narciarskie. Teraz to już nic nie wiem.
    Nie miałam wyjścia po raz kolejny musiałam opowiadać swoją nudną historię. O tym, że mieszkałam w Toruniu i tam mam rodzinę; o cioci w Zakopanem u której spędzałam wszystkie ferie zimowe i inne przerwy od nauki; że zamiast bezmyślnie zjeżdżać na nartach z górki, wolałam biegać w nich po płaskim;  o pierwszych udziałach w różnego typu zawodach dla amatorów; „odkryciu“ mnie przez trenera i o tym, jak mało brakowało, żeby nie dopuścili mnie do matury, po spędzeniu większości zimowego czasu w górach.
    - Potem zamieszkałam w Zakopanem i zaczęłam porządne trenowanie, połączone z zaocznym studiowaniem. Resztę doczytacie na Wikipedii - zakończyłam.
    Wyglądali na dość zdziwionych. Jedynie Maciek i Krzysiek, którzy wiedzieli o tym wcześniej z rozbawieniem zerkali na resztę chłopaków.
   
    Po powrocie z treningu zobaczyłam, że chłopaki formują coś ze śniegu pod hotelem. Podeszłam bliżej.
    - Co budujecie? - zapytałam.
    - Skocznie - odpowiedział Stefan.
    - Aha, to wszystko tłumaczy - odparłam, trochę ironicznie. Jednak żaden z nich chyba nawet tego nie usłyszał. Wszyscy byli pochłonięci usypywaniem śniegu.
    - Może mi ktoś powiedzieć, po co wam to, bo chyba nie będziecie tutaj skakać?
    - To jest tor, Aniu. Popatrz tędy będzie jeździł nasz super wypasiony zdalnie sterowany bolid - spokojnie tłumaczył mi Dawid, ewidentnie bardzo dumny z dzieła.
    - A ten odcinek będzie nosił moje imię - wtrącił Kamil.
    - Wy mówicie serio?
    - Zaraz zobaczysz jak będziemy śmigać po torze. Tymczasem nie przeszkadzaj nam w pracy.
    - Jak dzieci - powiedziałam pod nosem, siadając na położonej na śniegu torbie.
    - Po treningu? - zapytał Kamil, który w tej chwili usiadł koło mnie.
    - Tak. Nie siadaj na ziemi, może zmieścimy się tu oboje - wskazałam na torbę.
    - Nic mi nie będzie. Chłopaki opowiedzieli mi czego dowiedzieli się o tobie podczas spaceru. Niesamowita historia.
    - No tak. Jak widzę bardzo ich poruszyła. A ty gdzie się podziewałeś? Jak wróciliśmy chyba cię nie było.
    - Nie. Też postanowiłem się przejść. Byłem w kościółku. Całkiem niedaleko. Jak wróciłem już to budowali - wskazał na śnieżny tor.
    - Wyobraźnię to oni mają trzeba przyznać.
    W tym samym czasie „budowlańcy“ stwierdzili, że wszystko jest już gotowe. Kamil wstał by dołączyć do kolegów. Auto, którym sterował Dawid krążyło po śniegu. Akrobacje nagrywał Stefan. Śledziłam ich poczynania z niemałym rozbawieniem. W mojej kieszeni wibrował telefon. Wyjęłam go i zaczęłam odpowiadać na otrzymany sms’y. Skupiłam się na urządzeniu, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie chwyta. Dawid i Krzysiek złapali mnie z dwóch stron. Zaczęłam krzyczeć.
    - Postawcie mnie, błagam!
    - Więcej nie będziesz się z nas śmiała - Dawid wydawał się wyraźnie rozbawiony.
Stefan wyjął mi z ręki telefon. Zatrzymaliśmy się, po czym chłopaki zaczęli mną huśtać.
    - Trzy, czte-ry! - krzyknęli, a ja wylądowałam w ogromnej zaspie.
    Musiała minąć chwila zanim z niej wyszłam. Wszyscy wokół śmiali się, jakby naprawdę mieli z czego. Byłam cała mokra. Miałam lodowate ręce, a z włosów kapała mi woda. Najchętniej wydarłabym się na nich  wniebogłosy.
    - Nienawidzę was! - wycedziłam przez zęby.
    - My też cię kochamy, Aniu - odpowiedział cały czas się śmiejąc Krzysiek.
_________________________________________________

Od ostatniego posta znowu minęło trochę czasu, ale nie miałam weny. Z resztą chyba to widać. ;)
Miało być miej dialogów, ale wyszło jak zwykle. 
Zapraszam was także na mojego nowego bloga, który znajduje się pod jakże niebanalnym adresem: takbardzoblog.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!

15 komentarzy:

  1. Właśnie wcale nie widać jakbyś nie miała weny;)
    Fajnie napisane, na prawdę mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo się cieszę. ;)
      Dziękuję za bardzo miłe słowa, mam nadzieję, że będziesz zaglądać tu regularnie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. ani troszeczkę nie da się poznać że nie masz weny.. świetny rozdział ;) bardzo mnie wciągnęło, więc będę wpadać częściej czekając na nowości ;)

    obserwuję i zapraszam do mnie ;)
    http://anuula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ze pochwały. Takie słowa dają mi siłę do pisania kolejnych rozdziałów. Cieszę się, że postanowiłaś obserwować.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Świetnie opowiadanie :) Piszesz bardzo ładnie, twoja historia wciąga, i już czekam na kolejny rozdział :)

    Wpadnij też do mnie, i skomentuj jakbyś mogła :) http://incorrectoptymist.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne ;33
    Czekam na kolejne posty ;]
    Również życzę miłych wakacji! ;]
    http://liday21.blogspot.com/2013/06/modne-w-wakacje.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podobała mi się ta część opowiadania. Naprawdę nie miałaś weny? To jest tak płynnie napisane, że aż nie wierzę!
    Nie no, znowu widzę imię Stefan... chyba się od niego nie uwolnię!

    Skom? http://kawiarenka-balladyny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak z tym imieniem? Wręcz boję się zapytać skąd ta "obsesja". Niestety musi się ono u mnie pojawiać, bo nie zmienię skoczkowi imienia ;)
      No tak jakoś nie mogłam się zabrać do pisania i nie za bardzo miałam pomysł na ten rozdział, ale w końcu jakoś wyszło... ;)

      Usuń
  6. Świetnie, podoba mi się. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://mylovetatooandpiercing.blogspot.com/ Fajny blog. obserwuje.

    Możesz też polubić facebook bloga link na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uważałaś, że nie masz weny?
    Serio!?! Czy żarty sobie robiłaś :D
    Rozdział genialny, nawet nie wiem kiedy skończyłam go czytać :D
    Pozdrawiam i weny życzę oraz zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz kolejny dziękuję Ci, za te miłe słowa. Wena trochę opuściła i nie miałam dobrych pomysłów do rozdziału. Postanowiłam pójść trochę na żywioł i to w najgorszym z możliwych dniu. Dlatego takie dość negatywne nastawienie. Jednakże cieszę się, że nie jest tak źle i że się podoba ;)

      Usuń
  9. Bardzo fajny blog ;3

    http://yoonlylifeonce.blogspot.com/ - obserwuję i skomentowałam leczę na to samo!

    OdpowiedzUsuń
  10. No i skończyłam :) Jeśli przeczytasz wszystkie komentarze pod poprzednimi notkami będziesz znać moją opinię :) Mam nadzieję, że w jakimś stopniu Cię ucieszy, że przeczytałam i skomentowałam wszystkie rozdziały :) Naprawdę Ci się to należało. Pozwól, że na Twojego drugiego bloga wejdę odrobinę później :) Naprawdę, jesteś bardzo dobra. Dodaję do obserwowanych, zasłużyłaś sobie na to :) Wielkie gratulacje :)

    Ach, a gdybyś jeszcze wpadła do mnie na bloga, to wiesz, że się ucieszę, prawda? :)

    xwelcome-to-my-circusx.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie opinie.
Odpowiadam tutaj na większość waszych komentarzy.