wtorek, 18 czerwca 2013

4. Jest taki kwiat w Dolomitach...

    -Pierwszy raz na takiej imprezie, co?
    -Słucham? -naprawdę starałam się zrozumieć, co do mnie mówił, ale graniczyło to z cudem.
    Ze wszystkich stron dochodził hałas. Wszędzie pełno ludzi. Kibice, mieszkańcy miasta, drużyny narodowe i woluntariusze, którzy pomagali przy organizacji.
    -Pytam, czy kiedykolwiek byłaś już na mistrzostwach seniorów - powtórzył się Kamil.
    -Nie. Do tej pory tylko juniorskie, ale to nie ma w ogóle porównania z tym co tu się
dzieje- próbowałam przekrzyczeć dobiegające z każdej strony odgłosy.
    -No tak. Ale trzeba przyznać, że Włosi się postarali z tą inauguracją.
    Rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się na placu. Ustawili nas w grupkach
reprezentacyjnych. Za chwilę mieliśmy ruszyć wzdłuż ulicy. Wszystko to miało przypominać pochód drużyn wokół stadionu na otwarciu igrzysk. Nie ukrywam spodobał mi się ten pomysł. Na czele każdego teamu stała dziewczyna z flagą narodową danego kraju.     Zauważyłam, że Kamil patrzy w jej kierunku.
    -Szykuj się. W Sochi pewnie to ty będziesz naszym chorążym.
    -Na razie nawet nie myślę o olimpiadzie. Teraz liczą się tylko te mistrzostwa -stwierdził tak poważnym tonem, że zbił mnie z pantałyku. Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Chyba zauważył moje zakłopotanie, bo od razu dodał z uśmiechem - Z resztą boję się klątwy chorążego.
    -Wydaję mi się, że to dotyczy tylko letnich igrzysk.
    -Po co kusić los.
    Zaśmiałam się pod nosem.
    W końcu ruszyliśmy. Nasza grupa nie była zbyt liczna. Justyna razem z całą swoją ekipą została w hotelu. Tak samo jak wszyscy trenerzy. Biegi narciarskie reprezentowałam ja i Paulina Maciuszek. Razem z nami wybrał się asystent mojego trenera- Grzesiek. Za to skoczkowie byli wszyscy. I właśnie to u nich podziwiałam. Zawsze trzymali się razem.
    Malutkimi kroczkami zbliżaliśmy się do celu, którym był ogromny plac - centralna część miasta. Po drodze machaliśmy przybyłym widzom. Zgromadziło się ich tu naprawdę dużo. Mimo dość późnej pory zauważyłam sporą liczbę dzieci. Uśmiechały się wesoło i machały kolorowymi balonikami. Bynajmniej nie wyglądały na senne.
    Zaczęliśmy gromadzić się na placu. W jego centralnym punkcie usytuowana była ogromna scena. Z głośników cały czas słychać było muzykę oraz głos spikera.
    O ile wcześniej rozmowy były trudne do przeprowadzenia, tak tu wydają się wręcz niemożliwe. Hałas potęgowały krzyki ludzi próbujących się choć trochę dogadać. Co chwile błyskał czyjś flesz aparatu. Umieszczone nad nami lampy świeciły subtelnymi barwami.
    -I jak się podoba? - krzyknęła mi prawie do ucha Paulina.
    -Super! -nie było sensu silić się na dłuższe wywody. Moje gardło chyba nie miało na to siły.
    -Mi też! -odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
"No to się dogadałyśmy."
    Gdy wszystkie drużyny były już obecne zaczęła się część artystyczna. Byliśmy świadkami zapierającego dech w piersiach widowiska. Niesamowici tancerze zaprezentowali mistyczny układ choreograficzny. Nie jestem miłośniczką tańca współczesnego, jednak to było coś niespotykanego. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w wirującą na wietrze spódnicę kobiety. Śledziłam każdy ich ruch. Było w nich tyle pasji. Ten dotyk. Te spojrzenie. Zdawać by się mogło, że wiedzą o sobie wszystko. Niczym para kochanków delektowali się sobą nawzajem.
    Czułam się jak mała dziewczynka, która przypatruję się wszystkiemu przez dziurkę od klucza. Tylko ja i oni, nic więcej w tej chwili nie istniało. Marzyłam by ktoś patrzył na mnie takim wzrokiem. Obchodził się ze mną w tak delikatny sposób. Być dla kogoś powodem dla którego codziennie rano będzie otwierał oczy, myślą która wywoła na jego twarzy uśmiech, fascynacją odkrywaną każdego dnia na nowo.
    Muzyka przestała grać. Partnerzy zamarli w finalnej pozie. Ona wtulona w niego. On trzyma ją mocno w ramionach. Jakby chciał ochronić przed całym złem tego świata. Dwie jedności splecione w jedno. Nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Nic nie jest w stanie ich zniszczyć. Zeszli ze sceny. Ja zostałam. Sama. Zmarznięta. Gruba kurtka ociepla ciało, ale co z sercem. Wiem, że to ja jestem winna. Już dawno nałożyłam na siebie nakrycie przeciwuczuciowe.
    Nagle ktoś zaczął mi machać przed oczami.
    -Halo, tu Ziemia! Co taka smutna? -zapytał Krzysiek.
    -Sorry, zamyśliłam się.
    -Przyznaj się spodobał Ci się tancerz. Nie mów, że nie. Widziałam jak na niego patrzyłaś -wtrąciła się Paulina.
    -Serio? Anka myślałem, że masz lepszy gust.
    -No wiesz. Taki gorący Włoch w środku zimy -kontynuowała narciarka.
    -Ej, ej. Nie rozpędzajcie się za bardzo. Po prostu bardzo spodobał mi się ich taniec. W życiu nie widziałam czegoś piękniejszego. Naprawdę - wytyczyłam swoją linię obrony.
    -Jasne, jasne. Już się nie tłumacz.
    -Zawiodłem się na tobie. Wymierzyłaś mi cios prosto w serce. Mało to w Polsce
przystojniaków?- Titus udawał urażonego.
    -Dobra, już wiem o co ci chodzi - spojrzałam na niego wymownym spojrzeniem. -Oczywiście polscy skoczkowie są nie tylko najpiękniejszymi mężczyznami w kraju, ale i na świecie - wyrecytowałam, kładąc szczególny nacisk na słowa "najpiękniejsi mężczyźni".
    -Nie wiem. Czy po tym wszystkim mogę ci ufać.
    -Chyba, będziesz musiał.
Zaśmialiśmy się wszyscy.
    -Jejciu. Jak dzieci. Zachowujecie się jak dzieci -wtrąciła Paulina.
    -To nie ja. To on - zaprzeczyłam.
    -Co on? - zapytał Dawid, który właśnie do nas dołączył. Stanął za mną, łapiąc mnie w uścisku.
    -Zachowuje się jak dziecko -odparłam, jednocześnie próbując wydostać się z jego pułapki.
    -Nic nowego -zaśmiał się, nie robiąc sobie nic z mojej szarpaniny.
    -Weź, ją puść -powiedział nad wyraz poważnie, przypatrujący się nam do tej pory Krzysiek.
    Ramiona się rozluźniły. Dawid stanął obok mnie.
    -Dziękuję - rzuciłam w przestrzeń, bo nie wiedziałam do którego z nich mam je skierować.
    Cały ten czas poświęcony był na przemowy oficjeli. Większość ze zgromadzonych oddała się pogawędce.
    Pod koniec uroczystości na scenę wyszła imponująca grupa ludzi. Część z nich miała
instrumenty, wśród których dominowały te dęte. Na samym końcu pojawił się starszy brunet, który zamaszyście pokłonił się publiczności.
    -Ty, to jest ten od Krawczyka -rzucił Piotrek Żyła. -Jak mu tam było?
    -Gregović -powiedział dumnie Maciek.
    -Chyba Bregović -poprawił go Stefan.
    -Tak. Goran Bregović -potwierdził Kamil.
    -"Mój przyjacielu, byłeś mi naprawdę bliski..." -zaczął śpiewać Piotrek, łapiąc za ramię Maćka. Jednak nie dokończył, bo w tym samym czasie padły ze sceny pierwsze akordy.
    Piosenka szybko wpadała w ucho. Chyba miała być czymś w rodzaju hymnu tych mistrzostw, bo co chwila padało w niej słowo Dolomity. Szczególny charakter nadawały jej fragmenty śpiewane przez chór. Ponadto była bardzo rytmiczna. Nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam bujać się w jej rytm. Muzyka udzieliła się też chłopakom. Chwycili się pod boki i wyginali w różne strony. Chyba miało to przypominać jakiś taniec ludowy, ale wolałam nie wnikać co to właściwie było. Jednak samo podrygiwanie nie wystarczało. Zaczęliśmy wtórować chórowi. Co jakiś czas było słychać z naszej strony gromkie: "OIDA DA OIDA HA HA!". Sąsiadujące z nami ekipy na początku spoglądały na nas ze zdziwieniem, by po chwili obdarować nas szczerymi uśmiechami.
    Po zakończeniu uroczystości udaliśmy się do autokaru. W drodze do hotelu cały czas
towarzyszyła nam wesoła piosenka Gorana Bregovicia. Chłopaki przebijali się w kreatywności, wymyślając coraz to nowe wersy, w miejsce tych których nie znali. W efekcie sam autor nie poznałby tego utworu.
    Spojrzałam na znikające za oknem drzewa. Prawie zapomniałam, że jutro mam pierwszy start. Poczułam nagłe ukłucie w brzuchu, które zawsze towarzyszy mi w chwilach zdenerwowania.
    -Oj Ania, Ania. Ha ha -zanucił Dawid, a za nim reszta autokaru.
Zaczęłam się śmiać. I jak tu się czymkolwiek denerwować?

____________________________________
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Trochę nawaliłam z tym, że tak długo mnie tutaj nie było, ale uwierzcie, to nie było zależne ode mnie. Robię wszystko co w mojej mocy, bo nie chcę was zawieść. Niestety nie zawsze znajduję czas. Na szczęście niedługo wakacje... :)
Dla wzmocnienia efektu artystycznego, polecam przesłuchać  wspominaną w tekście piosenkę:

Pozdrawiam i jak zwykle zachęcam do komentowania.


9 komentarzy:

  1. Na początku trochę byłam zawiedziona, że aż tyle czasu upłynęło, a rozdziału brak.. Jednak tym rozdziałem całkowicie ukoiłaś moje wyrzuty co do Ciebie. Jest po prostu świetny! Nie można tego opisać nawet słowami.. Cieszę się, że doczekałam się tego czwartego rozdziału i mam nadzieję, że piąty nadejdzie szybciej c:
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, bardzo przepraszam. Teraz powinno być lepiej z zamieszczaniem, bo w końcu mam więcej czasu na pisanie. ;)
      Dziekuje za miłe słowa. ;D

      Usuń
  2. Niebardzo orientuję się, jeśli chodzi o postacie związane ze sportami zimowymi, jednak Twoje opowiadanie jest całkiem przyjemne. Podoba mi się swobodny i naturalny język tego, co piszesz sprawia że mam wrażenie, że to opisane autentyczne fakty, a nie fikcja literacka. Czyli ładna kreacja świata ;D
    Pozdrowaśki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Cieszę się, że się podoba. ;)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Oj warto było czekać moja droga! Warto!
    Uśmiałam się przy Piotrze i jego wykonaniu wokalnym tego Krawczyka xD
    Naprawdę cieszę się, że mogłam przeczytać ich pozytywną zabawę :D
    Cieszę się, że wróciłaś do nas :D
    Fakt wakacje mogą sprawić, że większość autorek może się lekko rozleniwić :D
    Pozdrawiam ciepło i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki. To naprawdę budujące.
      Oj, gdyby to było rozleniwienie... Wzywały jeszcze ostatnie obowiązki szkolne, a wśród nich najgłośniej krzyczał sprawdzian z historii. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wooowww , bardzo ciekawy rozdział! Bardzo świetnie piszesz , bardzo..!
    ; )
    OBSERWUJEEE <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, dziękuję ;D
      Cieszę się, że podoba się na tyle, że postanowiłaś obserwować ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. "-Przyznaj się spodobał Ci się tancerz. Nie mów, że nie. Widziałam jak na niego patrzyłaś -wtrąciła się Paulina." Chodzi mi o "Ci" pisanie z wielkiej litery. Nie robimy tak przy dialogach :) To forma grzecznościowa stosowana w listach... no i komentarzach na blogu, rozmowach na fejsie etc. ;)

    To tylko tyle jeśli chodzi o błędy :) Wiesz, że właśnie bardzo umilasz mi dzień swoim opowiadaniem? :)

    xwelcome-to-my-circusx.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie opinie.
Odpowiadam tutaj na większość waszych komentarzy.