czwartek, 30 maja 2013

3. Małe błyszczące z zielonym breloczkiem

      Gdy Justyna wyszła z łazienki, kończyłam rozmowę przez telefon.
    - Ja już jestem gotowa, teraz twoja kolej- powiedziała. – Schodzę na dół. Muszę przywitać się z dziewczynami.
    - Właśnie, dziewczyny. Też się jeszcze z nimi nie przywitałam. Szybko wezmę prysznic i do was dołączę – odpowiedziałam.
    Szczerze powiedziawszy, nawet o nich zapomniałam. Tak naprawdę nie miałam z nimi dobrego kontaktu. Rzadko kiedy się widzimy. Przez to nie znałam ich zbyt dobrze. Nie należę do osób otwartych i przebojowych. Nie potrafię tak po prostu podejść do kogoś, kogo prawie nie znam i rozmawiać o byle czym. Dlatego niektórzy pewnie mają mnie za „mruka”. Przyzwyczaiłam się do tego, bo przecież się nie zmienię. Tylko, że dziewczyny myślą, że bierze się to z mojego poczucia wyższości. Z resztą, one mają konflikty nawet między sobą, w które nie mam zamiaru ingerować, ani nawet próbować zrozumieć.  Dobrze, że mnie to bezpośrednio nie dotyczy. A co do mojej osoby, niech sobie myślą co chcą.
    Przez to, że się zamyśliłam, prysznic trwał dłużej niż zamierzałam. Spojrzałam na zegarek. Powinnam być już w jadalni. Energicznie chwyciłam za klamkę. Zamknięte. „Klucz!” Nerwowo rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie nie mogłam dostrzec metalowego przedmiotu. „Czy ja go w ogóle dostałam?”  Jak zwykle w takich sytuacjach, nie mogłam zebrać myśli. Próbowałam poukładać fakty, aby przypomnieć sobie coś o kluczu. „Tak! Miałam go dzisiaj rano. Zielony breloczek.”  Nic w tym kolorze, nie rzucało mi się w oczy. Otworzyłam szuflady w szafce nocnej. Nic. Przejrzałam wszystkie przegródki biurka. Jeszcze większe nic! Bezradnie usiadłam na łóżku. W akcie desperacji przeszukałam pościel. Nic z tego. Wyszłam na przylegający do pokoju niewielki balkon. Uderzyło mnie chłodne zimowe powietrze. Stanęłam koło barierki i spojrzałam w dół. „Pierwsze piętro. Nie ma szans na zejście.” Zamknęłam drzwi balkonowe i oparłam się o nie. Nagle mój wzrok padł na moją torbę treningową, która cały czas leżała na podłodze obok łóżka. Błyskawicznie ją otworzyłam i wyrzuciłam całą zawartość na podłogę. Między ubraniami przebijał się zielony kształt.
    - Mam cię! – krzyknęłam, unosząc klucz do góry.
    W końcu otworzyłam drzwi i wydostałam się na korytarz. Ruszyłam biegiem po schodach. Przy mojej umiejętności przewracania się nawet na prostej drodze było to istne igranie z przeznaczeniem. Gdy byłam już na dole, zobaczyłam trenera, który zmierzał w moją stronę.
    - Gdzie ty się podziewasz? – zapytał. -  Jedzenie zaraz wystygnie.
    - Miałam… - Zastanawiałam się czy powiedzieć prawdę. I tak już wszyscy mieli mnie za niezdarę. – mały problem techniczny.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
    - Nie wiem, czy chcę znać szczegóły.
    Jadalnia była już szczelnie wypełniona. Wzdłuż ścian i pośrodku pomieszczenia stały stoliki przy których mieściły się po cztery osoby. Wszystkie były suto zastawione. Na końcu pomieszczenia znajdował się mini bufet.  Z progu kuchni wyglądało kilka zaciekawionych par oczu obsługi. Wszystko to przywołało mi wspomnienia wyjazdów kolonijnych.
    Rozejrzałam się dookoła. Wydawało mi się, że wszystkie miejsca są już zajęte. Zgromadzeni byli pochłonięci rozmowami. Nagle zauważałam, że ktoś wykonuje jakieś niezidentyfikowane gesty skierowane w moim kierunku. Krzysiek pokazywał mi wolne miejsce przy swoim stoliku. Zrobiłam zdziwioną minę i wykonałam teatralny gest wskazując dwiema rękami na siebie. Następnie spojrzałam w tył, jakby wyszukując osoby do której chłopak kieruje nieme zaproszenie.
    -Anka, nie wygłupiaj się. Siadaj – powiedział w końcu.
    -No cóż, chyba nie mam wyjścia – odpowiedziałam, zajmując miejsce obok Stefana. – Cześć chłopaki.
    - Tylko tyle? Tak ma wyglądać miłe powitanie? - zapytał Dawid, wstając jednocześnie od stołu i zmierzając w moim kierunku z rozłożonymi do uścisku rękami.
    Wstałam uśmiechając się od ucha do ucha. Jednak ciało miałam wyprostowane jak struna, a ręce opuszczone wzdłuż tułowia. Równie dobrze mógł przytulać konar drzewa.
    - Jak zwykle, wręcz bije od ciebie czułość - stwierdził blondyn, wracając na swoje miejsce.
    - No i dobrze. Nie wszyscy muszą być tacy wyrywni jak ty - rzucił Stefan.
    - Jeszcze zobaczymy - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
    - Jeny, zabrzmiało to jak groźba - odpowiedziałam.
    - Bo miało - dodał z lekkim uśmiechem.
    - Przyznaj się co było powodem, twojego spóźnienia? - Krzysiek zwrócił się do mnie w chwili, gdy nakładałam sobie jedzenie. Spojrzał na mój talerz. - Bo nie powiesz mi, że nie jesteś głodna - dodał.
    Faktycznie nałożyłam sobie solidną porcję jedzenia. Wszystko wyglądało bardzo apetycznie. Z resztą trening na świeżym, mroźnym powietrzu wspomaga głód.
    - Nie ważne. Grunt, że w końcu tu dotarłam.
    - Znając ciebie, to musi być ciekawa historia. Co tym razem zbroiłaś? - nie dawał za wygraną. W końcu wszyscy obecni przy stole zaczęli przypatrywać mi się, wyczekując na odpowiedź.
    - O jeny. Miałam mały problem z kluczem.
    - Mały czyli ogromny. Szczegóły proszę - teraz dopytywał Dawid.
    - Książkę piszesz, czy co? Naprawdę nic interesującego. Po prostu nie mogłam go znaleźć.
    - Zgubiłaś klucz na kilka godzin po tym jak go dostałaś? Zdolna jesteś - powiedział milczący do tej pory Stefan.
    - I gdzie był? - dalej drążył Krzysiek.
    - W torbie. - odpowiedziałam cicho, wpatrując się w swój talerz.
    Wszyscy parsknęli śmiechem.
    - Spokojnie, bo się udławicie - dodałam z przekąsem.
    - Pan Hilary, zgubił swoje okulary! - krzyknął Dawid.
    - Dobrze, że nie wyszłaś oknem - stwierdził Stefan.
    - Szczerze powiedziawszy...
    Teraz śmialiśmy się już wszyscy. Oczy zgromadzonych w jadalni były skierowane na nasz stolik.
    - Nie mogę. Anka, ty to masz pomysły - Krzysiek zanosił się od śmiechu.
    Z racji, że posiłek zaczęłam najpóźniej, gdy go kończyłam na sali nie było już prawie nikogo. Obsługa zaczęła sprzątać już naczynia z pozostałych stolików. W trakcie podszedł do mnie trener, oznajmiając, żebym przyszła potem na rozmowę z resztą kadry. Mamy omówić jakieś szczegóły. Dawid, Stefan i Krzysztof, jak na prawdziwych dżentelmenów przystało, towarzyszyli mi póki nie zjadłam.
    - Wybierasz się dzisiaj na imprezę inauguracyjną? - zapytał pierwszy z nich.
    - Na razie nic mi o tym nie wiadomo. A wy idziecie?
    - Żadna impreza nie może się bez nas odbyć.
    - W takim razie możecie na mnie liczyć.
    Skoczkowie poszli do swoich pokoi, a ja udałam się do pomieszczenia, które miało służyć za salon. Służyło ono do spotkań wypoczywających w ośrodku turystów. Po środku stał dość duży telewizor. Resztę miejsca zajmowały masywne kanapy i fotele.
    Gdy weszłam wszyscy już czekali. Przywitałam się z dziewczynami, ich trenerem Ivanem oraz resztą sztabu. Zajęłam miejsce koło Justyny. Wszyscy trzej trenerzy stanęli przed nami. Poczułam się jak na naradzie wojennej.
    - Od razu przejdźmy do rzeczy - głos zabrał pan Ivan. Zaczął czytać harmonogram i wszystkich zawodników, którzy mieli startować w wymieniowych biegach indywidualnych.  - Co do sztafet, długo się nad tym zastanawialiśmy.
    Sztafeta. Z nią wiąże największe nadzieje. Jeżeli dziewczyny dadzą z siebie wszystko, możemy osiągnąć niezły wynik. Nie chodzi nawet o medal, ale czy zawsze musimy być na końcu? Najwyższy czas to zmienić.
    - W czwórce wystawimy Kornelię i Justynę do klasyka oraz Anię i Agnieszkę do łyżwy.
Przybiłyśmy sobie piątki.
    - Co się tyczy sprintu drużynowego - kontynuował trener - postawiliśmy na Sylwię i Agnieszkę.
    Wymienione dziewczyny przybiły sobie „żółwika“. Spojrzałam pytająco na mojego trenera. Myślałam, że ja też wystąpię w tym biegu.
     - Zaraz pojedziemy na trasę. Pewnie wiecie, że wieczorem szykuję się uroczysta inauguracja. Udział w niej zależy od was.
    - Ale macie nasze pozwolenie - wtrącił trener Marek.
    Wszyscy udali się do swoich pokoi, aby przygotować się na trening. Gdy zbliżałam się do drzwi, w ciemności korytarza zobaczyłam Maćka.
    - Cześć Kicia! - krzyknęłam, machając mu na powitanie. Nienawidził jak go tak nazywałam, ale im bardziej się na to wściekał, tym częściej używałam tego przezwiska.
    - Cześć! Nie zapomniałaś klucza?
    - Widzę, że wieści szybko się rozchodzą. Słyszałaś Justyna? A podobno kobiety to największe plotkary - zwróciłam się do niej, gdy akurat zmierzała ku nam.
    - To tylko kolejna miejska legenda - odpowiedziała z uśmiechem i weszła do pokoju.
W chwili, gdy miałam przestąpić próg, zadał mi pytanie.
    - To jak? Idziesz na inaugurację?
    - Tak. A co?
    - Nic. My też się wybieramy. Będzie fajnie. W takim razie do zobaczenia.

______________________
Za wszelkie błędy przepraszam.
Po raz kolejny dziękuję osobom, które zdecydowały się obserwować mojego bloga. Dziękuję także za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie ile sprawiają mi one radości. Bardzo się cieszę, że przyjmujecie moje opowiadanie tak ciepło. Mam nadzieję, że was nie zawiodę. ;)

Pozdrawiam.

9 komentarzy:

  1. Rozmowa między Krzysiem, Stefanem a dziewczyną należała do zabawnych. Uśmiałam się nieźle przy tym. Fakt napatoczył mi się gdzieś jeden drobny błąd ale nie wnikam :)
    Całość czytało się bardzo przyjemnie ^^
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to jest jak chce się szybko zamieścić post i niedokładnie sprawdza. Dlatego lepiej z góry przeprosić ;)
      Dziękuję i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Ciekawe ale szczerze jak dla mnie za długie haha :) Ogl lubię czytać ale jak bardziej wiem o co chodzi szczerze będę musiała przeczytać wcześniejsze posty. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie -> http://koniecprawiezawszejestpoczatkem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie posty tworzą całość, dlatego najlepiej czytać po kolei. ;)

      Usuń
  3. Rozmowa powiem Ci, że się udała. Co tu dużo mówić? Strasznie mi się tutaj podoba, a czytając rozdział byłam jak w siódmym niebie. Mam nadzieję, że za niedługo będzie następny rozdział, ponieważ już się nie umiem doczekać!<3
    Jeśli znalazłabyś troszkę czasu, by skomentować mojego bloga to bardzo proszę, bo przecież sama wiesz jakie to jest ważne. Odwdzięczę się tym samym :)
    http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak ciepło przyjmujesz moje rozdziały. Co do prędkości pisania... Robię co mogę, ale nie zawsze mam czas. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Podoba mi się :)
    + obserwuję twój blog i liczę na mały rewanż :)

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział bardzo fajny ;) wciąga i fajnie się go czyta.
    pozdrawiam
    http://zycie--trudne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjemny rozdział :) W sumie już wyraziłam swoją opinię na temat tego w jaki sposób piszesz i nie wiem co teraz mogłabym napisać :) Na razie nie ma zbyt wiele akcji, ale to dobrze, że nie podajesz wszystkiego na samym początku :) Mam nadzieję, że w późniejszych rozdziałach trochę więcej będzie się dziać. Ale na razie jest idealnie :)

    xwelcome-to-my-circusx.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie opinie.
Odpowiadam tutaj na większość waszych komentarzy.