wtorek, 9 lipca 2013

7. Zaklęte słowo na "m"

Kolejne zawodniczki dobiegały do mety, a ja cały czas siedziałam na miejscu przeznaczonym dla „current leader“. Co chwilę pojawiał się kamerzysta, robiąc zbliżenia na moją twarz. Od ciągłego uśmiechania się rozbolała mnie już buzia.
    Byłam ciekawa, co czuję Justyna oglądając bieg w telewizji. Pewnie wściekała się, że nie może tu być. Dziwnie było szykować się do wyjazdu na trasę bez niej. Jednak wiedziałam, że bardzo mnie wspiera. To chyba właśnie to uczucie sprawiło, że teraz miałam szansę na życiowy wynik. Nigdy nie przypuszczałam, że będę otoczona ekipą tak wspaniałych ludzi. To dla mnie naprawdę ważne.
    Co chwila na horyzoncie pojawiał się mój trener. Patrzył na mnie, uśmiechał się i szedł dalej. Nigdy go takiego nie widziałam. No może poza Mistrzostwami Juniorów, gdy zdobyłam złoto w sprincie. Strasznie był dumny. Grześka też nosiło. Dorwał aparat i zaczął mi robić zdjęcia. Czy tylko mnie jeszcze nie ogarnęła paranoja wynikająca z wszechobecnej szczęśliwości?
    Spiker oznajmił zmianę liderki. Ucieszyłam się, bo od tego siedzenia zrobiło mi się dość zimno. Spojrzałam na linię mety. Marit Bjoergen. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Dopiero ona była szybsza ode mnie. Teraz poczułam, że dokonałam czegoś wielkiego. Zaczęłam się denerwować jak przed wyczytaniem ocen z testu, który według moich przeczuć napisałam dobrze. Ustąpiłam miejsca Norweżce. Uścisnęłyśmy sobie dłonie i pogratulowałyśmy nawzajem. Podeszłam do mojej ekipy.
    Grzesiek z trenerem zgodnie stwierdzili, że to był bardzo udany start i że zrobiłam naprawdę wielką rzecz. Nikt nie powiedział tego głośno, ale jestem pewna, że wszyscy myśleliśmy o tym samym. Zaklęte słowo na m, nie padło zanim ostatnia zawodniczka nie wbiegła na linię mety.
     Na trasie pozostałą już tylko Therese Johaug. Stałam jak sparaliżowana. W chwili, gdy przekroczyła linię mety wszyscy zaczęli mnie ściskać. Patrzyłam w jeden punkt, myśli biegały jak szalone, nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Wszyscy mi gratulowali.
    -Ania, masz medal! - Grzesiek w końcu użył zaklętego słowa.
    -Tak. Wiem - odpowiedziałam cicho.
    - Leć do reszty. Zaraz będzie ceremonia kwiatowa - powiedział wyraźnie łamiącym się głosem trener.
    Panował wielki harmider, a ja szłam jak w amoku. Pogratulowałam dwóm Norweżkom, które zajęły miejsca przede mną. Therese szalała z radości. Uścisnęła mnie mocno.
    Miałam wrażenie, że zaraz otworzę oczy i wszystko to zniknie. Obudzę się w moim pokoju w Zakopanem. Jednak nic takiego się nie działo. Grupa Polskich kibiców zaczęła skandować moje imię. Czułam, że łzy podchodzą mi do oczu, ale nie mogłam płakać. Zbyt dużo emocji.
    Spiker wyczytał moje nazwisko. Stanęłam na najniższym stopniu podium.Miałam wrażenie, że zdobyłam szczyt świata. Polskie flagi powiewały na wietrze. Moi rodacy nie kryli radości. Wreszcie jakiś oficjel wręczył mi okazały bukiet. Gdy wszystkie stałyśmy już na podium, odegrano hymn Norwegii.
    Po chwili przeznaczonej na zdjęcia, zeskoczyłam ze stopnia. Polacy odśpiewali mi gromkie „Sto lat“. Podeszłam do nich. Chwilę później utonęłam w morzu ich gratulacji. Byłam w siódmym niebie. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Oddałam kwiatki małej dziewczynce i ruszyłam w stronę reporterów.

    W drodze do hotelu puściły wszystkie emocje. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Reszta dziewczyn próbowała mnie uspokoić. Śmiałam się przez łzy. Cały czas czułam się jak w bajce.
    Gdy dojechaliśmy, na podwórku było zaskakująco cicho. Byłam ciekawa czy na miejscu są już skoczkowie. Unikałam ich, od chwili lądowania w zaspie. Za to oni cały czas mieli z tego niezły ubaw.
    Otworzyłam drzwi. W holu ujrzałam całą polską kadrę.
     - Wszystkiego najlepszego!
    Przez całe to zamieszanie zapomniałam o swoich urodzinach! Osoby, które przyjechały ze mną dołączyły do reszty. Po raz drugi tego dnia zaśpiewano mi „Sto lat“. Stałam naprzeciwko nich i nie wytrzymałam. Znowu się rozkleiłam. Łzy płynęły mi ciurkiem po twarzy. Po zakończeniu piosenki, podeszłą do mnie Justyna. W dłoniach trzymała okrągłe kruche ciasto, które pełniło funkcję tortu. Po środku symbolicznie wbito jedną świeczkę.
    - Pomyśl życzenie i zdmuchnij.
     - Właśnie przeżywam najpiękniejszy dzień w życiu. O czym jeszcze mogę marzyć?
    - O złocie - krzyknął ktoś ze zgromadzonych, co wywołało ogólny śmiech.
    Zamknęłam oczy. Przestałam płakać, a oddech się uspokoił. „Odwagi w miłości.“ Pomyślałam i dmuchnęłam w stronę świeczki. Płomyk zgasł. W pomieszczeniu rozległy się brawa. Przez tłum przedzierali się Krzysiek i Dawid. Ten pierwszy trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Zaczął nieśmiałym głosem:
    - W pierwszej kolejności chcielibyśmy cię bardzo przeprosić. Z tą zaspą to chyba nie był najlepszy pomysł.
    - To było w celu wywołania złości. Tak, żebyś mogła wyładować ją na biegu. Widzisz, a teraz masz medal... - wtrącił się blondyn. Zmarszczyłam brwi i posłałam mu wymowne spojrzenie. - Dobra, już się nie pogrążam. Po prostu przepraszamy.
    Nigdy ich takich nie widziałam. Naprawdę czuli skruchę. Ich twarze wyglądały tak niewinnie. Jak oblicza dzieci, które przed chwilą zostały przyłapane na wyjadaniu słodyczy z szafki. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
    - Nic się nie stało chłopaki. Było minęło. Na złe mi to nie wyszło.
    Na te słowa wyraźnie rozpromienieli. Krzysiek rozpoczął składanie mi życzeń, ale co chwilę w słowo wcinał się Dawid.
    - To teraz życzymy ci wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin. Dużo zdrówka, szczęścia, miłości...
    - ...i czułości, przede wszystkim dużo przytulania.
    - Sukcesów w każdej dziedzinie życia...
    - ...przede wszystkim medali.
    - Po prostu czerp radość z tego co robisz. Proszę. Kwiaty od całego zespołu - powiedział Titus, podając mi bukiet. - Wszyscy gratulujemy ci dzisiejszego sukcesu. Nawet nie wiesz jacy jesteśmy dumni.
    „Nie rozpłaczę się. Nie rozpłaczę się. Nie, nie obleję się znowu łzami. Co jest dzisiaj ze mną nie tak?“
    - Bardzo wam wszystkim dziękuję.
    Nie miałam siły powiedzieć nic więcej. Mocno się do nich przytuliłam. Nigdy wcześniej nikt nie przygotował dla mnie czegoś takiego.
    - Właśnie o to mi chodziło. Nie wiedziałem, że tak szybko weźmiesz sobie do serca moje życzenia - powiedział uradowany Dawid. W odpowiedzi otrzymał kuksańca w bok.
    Kolejne osoby podchodziły do mnie z życzeniami. Cały czas walczyłam, by znów nie oblać się łzami. Poznałam się z żoną Kamila i Stefana, które przyjechały wczoraj. Wszyscy częstowali się urodzinowym ciastem. Nagle oniemiałam. Przede mną stał nie kto inny jak Adam Małysz. Człowiek legenda. Wieloletni idol. Do tej pory miałam okazję widzieć go na żywo jedynie podczas konkursów skoków w Zakopanem. Teraz stoi tuż obok mnie. Niebywałe.
    - Ojej. Dzień dobry - zaczęłam niezwykle elokwentnie.
    - Podobno w telewizji wyglądam na przystojniejszego, ale żeby aż tak... - zaśmiał się.
    - Przepraszam, ale po prostu nie spodziewałam się. Boję się pomyśleć co jeszcze dobrego może mnie dziś spotkać.
    Gdy złożył mi życzenia, podeszła do mnie Justyna. Chwyciła mnie w ramiona i mocno przytuliła.
    - Jesteś niezwykła. To co dziś zrobiłaś to naprawdę coś wielkiego. Obyś miała w sobie dużo pasji i wytrwałości, a osiągniesz wiele.
    I znów kłębione od tylu minut emocje opuściły moje ciało pod postacią łez. To już chyba podchodziło pod histerię. Tyle co dziś, nie płakałam chyba przez całe życie. 
    - Coś ty? Nie płacz, głupia.
    - To miał byś twój medal. Gdybyś dziś biegła...
    - Ciii... - położyła mi palec na ustach. - Ale nie biegłam. Nie myśl tak. To twój dzień, twój sukces. W pełni na niego zasłużyłaś. Nie maż się. Chodź na ciacho.
    Otarłam twarz chusteczką i dołączyłam do reszty. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak bardzo czerwone i opuchnięte są moje oczy. Drożdżowe ciasto nie miało w sobie ani grama słodyczy, dlatego mogliśmy sobie pozwolić na choć jeden niewielki kawałek. Spojrzałam w stronę skoczków.
    - Domyślam się, że to był wasz pomysł z tą niespodzianką.
    - Mieliśmy przygotować coś na wieczór, żebyś pomyślała, że wszyscy zapomnieli o twoich urodzinach - zaczął Maciek.
    - Jednak medalistki mistrzostw świata nie wypada denerwować - zaśmiał się Stefan.
    - Od razu po treningu kupiliśmy kwiaty i wła la - zakończył streszczać Piotrek.
    - Ale skąd wiedzieliście, że to dziś. Szczerze przyznam, że sama zapomniałam o urodzinach.
    - Krzysiek nam powiedział.
    Spojrzałam w stronę Titusa. Nie zwracał uwagi na słowa kolegów. Wydawał się nieobecny. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. Spojrzał na mnie zdziwiony.
    - Dziękuję.
    Wpatrywałam się w jego szaleńczo błękitne oczy.
    - Nie ma za co - odpowiedział łamiącym się ze zmieszania głosem.
    Chłopaki patrzyli w naszą stronę. Ciszę przerwał Dawid.
    - Gdybym wiedział, że te życzenia tak szybko się sprawdzą, życzyłbym ci więcej kasy.

    Resztę dnia spędziłam na odbieraniu telefonów i odpisywaniu na smsy. Na facebooka wolałam nawet nie zaglądać. I tak nie miałam na to czasu.
    Bardzo denerwowałam się przed ceremonią. Nosiło mnie po całym hotelu. Zawędrowałam do jednego z pomieszczeń na parterze, by zaparzyć sobie herbatę. Jednak już ktoś tam był. Maciek i Dawid stali na kanapie trzymając w dłoniach wielkie białe prześcieradło. Stojący obok nich Piotrek podawał im pinezki. Reszta nawigowała stojącą na podwyższeniu dwójką. Skupili się na swojej pracy tak bardzo, że nawet nie zauważyli mojej obecności. Powinnam po cichu się z tamtą oddalić, jednak ciekawość wzięła górę.
    - Co wy właściwie robicie?
    - Prowizoryczna sala kinowa na dzisiejszy mecz - odpowiedział mi Kamil.
    - No tak, dzisiaj Gran Derbi - przypomniała mi się nasza niedzielna rozmowa o dwóch najlepszych hiszpańskich drużynach.
    - Wyobrażasz sobie, że we włoskiej telewizji nie będzie żadnej transmisji? - zapytał wyraźnie oburzony tym faktem Maciek.
    - Na szczęście jest jeszcze internet - dodał z ulgą Dawid.
    - Skąd to macie? - wskazałam  na stojący na stole projektor.
    - Ładnie poprosiliśmy obsługę hotelu - odpowiedział mi Kacper, serwisman chłopaków.
    - Miło patrzeć na współpracujących ze sobą kibiców Barcy i Realu, ale nie będę wam przeszkadzać.
    Odwróciłam się i zmierzałam w stronę drzwi. Za moimi plecami  słyszałam cichy chichot zgromadzonych. Dawid krzyknął za mną:
    - Pamiętaj, że musisz oglądać z nami.
    - Zobaczymy.

    Po dziewiętnastej wsiedliśmy do autokaru, by pojechać na ceremonię medalową. Oczywiście nie mogło zabraknąć moich trenerów- Grześka i pana Marka. Na wyjazd z nami zdecydowali się  także kilku innych członków ekipy oraz wszystkie pozostałe narciarki. Najbardziej cieszyłam się z towarzystwa Justyny. Czułam, że wszyscy bardzo mnie wspierają. Cieszyli się z mojego sukcesu.
     Chwilę przed odjazdem,  do autokaru wsiedli skoczkowie. Patrzyłam na nich zdziwiona.
    - A wy co?
    - Myślałaś, że pozwolimy by ominęła nas taka wiekopomna uroczystość. Nie ma mowy! - odpowiedział Piotrek.
    - Może podziała to na nas mobilizująco, a wtedy ty będziesz oglądać nas na podium - dodał Kamil.
    - Mam taką nadzieję, że będzie mi to dane już za kilka dni.
    Na końcu wsiadły Ewa i Marcela.
    - Ja jadę w roli fotografa - blondynka wskazała na aparat.
    - A ja z czystej ciekawości - uśmiechnęła się żona Stefana.
    - Nie tłumaczcie się. Jest mi bardzo miło, że chcecie mi towarzyszyć.
    Na miejscu było już mnóstwo ludzi. Na wietrze powiewały flagi narodowe. Wśród nich znalazło się także kilkanaście polskich. Poprowadzono mnie za kulisy. Stała tam już dość duża grupa sportowców. Wszyscy czekaliśmy na rozpoczęcie.
    W końcu nadszedł ten czas. Stałam przy niewielkich schodach prowadzących na scenę. Podium było olbrzymie. Pod nim stało grono fotoreporterów. Gdzieniegdzie ulokowane były olbrzymie kamery telewizyjne. Poczułam jak po plecach przechodzi mi dreszcz. Za chwilę stanę przed kilku tysiącami ludzi patrzących tylko na mnie. Jakby tego było mało kolejne miliony będzie oglądało mnie w telewizji. Moja twarz ozdobi jutro stronice najbardziej poczytnych dzienników sportowych na całym świecie. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie nadawałam się do tego typu rzeczy.
    Chwilę później weszłyśmy na podest. Miałam stawiać pewne, stanowcze kroki. Jednak trudno wypełnić ten plan gdy nogi ma się jak z waty. Spojrzałam przed siebie. „O jeny!“ Całe morze głów, jedna przy drugiej, ze wzrokiem skierowanym w moją stronę. Nie miałam siły nawet prosto stać. W środku cała drżałam. Chwila moment a rozleciałabym się od środka. Na szczęście zlokalizowałam naszą ekipę. Wszyscy się śmiali. Mówili coś, patrząc na mnie, ale nie mogłam rozszyfrować ich słów. W końcu trener uniósł dłoń i gestem zaczął malować na twarzy uśmiech. Próbowałam wygiąć usta w podobny kształt, ale nie było to tak łatwe jak mogłoby się wydawać. Wszystko przed drgające z nerwów policzki. Musiałam wyglądać komicznie. Dziewczyny kierowały w moją stronę uspokajające gesty.
    Gdy pamiątkową nagrodę wręczona zdobywczyni czwartego miejsca, poczułam nagły ból brzucha. Wyczytano moje nazwisko. Tłum oszalał. Westchnęłam głęboko i ruszyłam przed siebie. Znalazłam się na stopniu oznaczonym numerem 3. Mój wzrok cały czas skierowany był w stronę polskiej ekipy. Skoczkowie wskazywali na mnie placem i pokazywali jakiś gest. Widziałam go już wcześniej, gdy cieszyli się z wygranych zawodów. Naśladując ich uniosłam obydwie ręce do góry. W tym momencie poczułam się taka szczęśliwa. Nie było żadnych barier, ograniczeń. Cały strach i niepokój nagle zniknął. Za chwilę na mojej szyi zawisł brązowy krążek. To był mój dzień!
    Wracając do domu wszyscy byli we wspaniałych humorach. Chłopaki odczuwali już atmosferę meczu. Znowu zaczęli kłócić się o to, kto wygra. Do tej żywiołowej dyskusji włączyli nawet pana Marka. W tym czasie Ewa pokazywała mi zrobione zdjęcia. Były świetne! Czułam, że ktoś mi się przygląda. Złapałam spojrzenie Krzyśka. Wydawał się jakby nieobecny, zamyślony. Uświadomiłam sobie, że nie odzywał się do mnie od południa. Przez chwilę znów patrzyłam w jego oczy, próbując wyczytać przyczynę troski. Gdy tylko to zauważył odwrócił się zmieszany. Byliśmy na miejscu.
_______________________________
Jak dotąd najdłuższy rozdział. Miałam zamieścić już w weekend, ale potrzebowałam na niego więcej czasu niż się spodziewałam. ;)
Dziękuję wszystkim, którzy regularnie czytają i obserwują bloga. Uwielbiam was! ;D
Serdecznie pozdrawiam, mając nadzieję, że wszystkie błędy zostaną mi wybaczone. ;)

11 komentarzy:

  1. Rozdział obfituje w przepiękne opisy!
    Naprawdę czyta mi twoje opowiadanie z przyjemnością :)
    Czegoś chcieć więcej!? :)
    Cieszynka mnie rozbroiła :)
    Błędów takowych nie dostrzegłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne opowidanie zapowiada się ciekawie.Obserwuję a ty zaobserwujesz?
    http://usmiechkazdegodnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe!:)

    Zapraszam do mnie w wolnej chwili:)
    http://zlotapigmejka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainteresowało mnie! Będę wpadać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej nominowałem Cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji: http://bartensocomments.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej zostałaś nominowana do The Versatile Blogger zasady znajdziesz na moim blogu :) http://nikusiowata.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie piszesz podoba mi się będę tu wpadać !
    Zapraszam na mojego FP na FB.
    https://www.facebook.com/pages/Robert-Lewndowski-/123373501147196

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział + chcesz abym ja twojego bloga zaopserwowała a ty mojego ? + Czy możesz mojego bloga polecić u sb a ja zrobię to samo ? : http://beyourself6969.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej twój blog został nominowany do The Versatile Blogger zasady znajdziesz na moim blogu :)
    http://beyourself6969.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział obserwuję jako ♥love♥ i zapraszam do siebie może również zaobserwujesz? :D

    photo-andyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czy to Ty mi pisałaś, że po dodaniu rozdziału już błędów nie poprawiasz, ale tutaj taki znalazłam i pozwól, że o nim i tak napiszę :) Tak tylko żebyś wiedziała :)

    "Jakby tego było mało kolejne miliony będzie oglądało mnie w telewizji." - powinnaś napisać *kolejne miliony będą oglądać mnie w telewizji" :) Myślę, że doskonale o tym wiesz, pewnie tylko się zagapiłaś :)

    Mimo, że rozdział dość długi, to jak zawsze czytało się przyjemnie :) Rewelacyjnie opisałaś emocje Ani, było czuć, że w pewnym momencie się wyłączyła i nie mogła uwierzyć, że jej się udało. Tak trzymaj :) Widzę, że powoli, powoli rozwija się coś między nią a Krzyśkiem. Dobrze, że tak powoli :) Trzymasz odpowiednie tempo akcji.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie opinie.
Odpowiadam tutaj na większość waszych komentarzy.